FREE4x4 zajmuje się organizacją zlotów, rajdów i wyjazdów turystycznych
dedykowanych głównie posiadaczom Land i Range Roverów

iDakar - przed właściwym iDakarem

20-01-2015
Taka pigułka w skrócie co się działo jak ruszyłem w swój iDakar.

 

 

 

 

19.12

Wyjazd z Gdańska busem. Trzy twarze nas jest. Pieta, Maciek i ja.
W Szczecinie przerwa na uściski z Maksem i michę przezd trasą.


20.12 kolo 10.00

Jakieś 20 km od centrum Paryża. Robimy desant motorsa z busa. Jest słońce, jest pozytywnie.
Koło południa stoję pod wieżą. Sam jak paluch, tak jak chciałem. Jestem mega podjarany. Ruszam po kilku minutach. Chcę wyjechać z miasta, zrobić kilka stówek km, przepakować motorsa i się ogrzać.

 

21.12

Po nocy w jakimś całkiem nędzym motelu startuję do promu. Zostało mi jakieś 1555 km. Zimno i wieje. Jedzie się do dupy i tylko mega zajaranie mnie ratuje. W nocy zatrzymuję się na każdej stacji żeby się ogrzać i żeby nie zasnąć, momentami widzę po osiem pasów.


22.12 koło 6.00 dojeżdżam do portu.

Przed południem ma być prom. Śpię, odrabiam straty.
Późnym wieczorem wyjeżdżam z portu w Nadorze, melinuję w hotelu Dakar. Ogarniam motorsa po trasie - olej, kieta, luft, toboły.

 

 

23.12 pierwszy odcinek

Pachnie mi prawdziwym rajdem. Trasa z 2007. 570 km w tym jakieś dwieście z czymś OS-owych. Bardzo szybka trasa, mega widoki, jestem wybitnie zajarany chociaż kompletnie zamarzam. Widok śniegu na szczytach nie pomaga.


24.12 drugi odcinek z 2007 roku.

Szybki, trasa podobna, trochę szukania drogi ale wszystko bardzo pozytywnie. Dosyć szybko docieram do Quazante. Robię sobie wigilię. Przy spoko słońcu pochłaniam tażina.

 

 


25.12 trzeci odcinek po Afryce z 2007 roku.

Zapowiada się bardzo długi dlatego ruszam jeszcze w kompletnych ciemnościach. Koło 700 km i długi OS.

Jakieś brody, przejazd wyschniętym korytem rzeki. Robione po ciemku dodają adrenaliny.
Już po wschodzie słońca docieram do mega stromego podjazdu, kolejne pasmo górskie. Widok mnie rozwala, po lewej równina po horyzont, po prawej ściana do szczytów po ok 1900 m n.p.m. Odpalam kamerę, robię szybkie zdjęcie i fuuuuukkkkk!!!!! W dziwaczny sposób robię figurę, uderzam w skałę i padam na ryj.

Po chwili dociera do mnie jak głęboko jestem w dupie.
Po godzinie opanowuję sytuację i jadę dalej. Początkowo trasa jest trudna, później jest bardzo trudna, a później skala trudności się kończy i bywa trudno silnia do potęgi dużej razy trzy plus dwa.
Jest trudno w nieskończoność.
Nie mogę napisać co dalej bo nie potrafię. Musiałbym mocno przeklinać na siebie, na skały, brak wody, niefarta, słońce, zepsuty motor, kamloty wielkości znacznej, kompletny odpływ sił.

Wolę zrobić film z tego co udało mi się nagrać.

 

26.12 ?

 

27.12 ? & ?


28.12 straciłem w zasadzie trzy dni.

Muszę dojechać do Dakaru, wiem o tym. Muszę bardzo nadrobić. Jadę w zasadzie non stop.

Południe Maroka jest wprost przeryte i zniszczone powodziami z jesieni.


29.12 wjazd do Sahary Zachodniej.

Cały czas nadrabiając straty pruję asfaltem albo zachodnią pustynią, na zmianę. Widoki mega, trasy bardzo szybkie. Szlifuję tak jak mi się marzyło.

 

 


30 - 31.12 Mauretania.

Po wybitnie mało przyjemnym przejeździe przez granicę kieruję się na wschód trasą wzdłuż kolei. Ścieżka często wykorzystywana do rajdu. Mam na sobie dodatkowe 20 litrów paliwa i osiem wody. W kopnym piachu motor się zapada. Niekopnego piachu coś mi brakuje...

 

 

Jestem tu kompletnie sam, z każdym kilometrem jest coraz gorzej. Czas dojazdu do Dakaru mam wyliczony co do dnia. Po długim zastanowieniu, puszczeniu paru kurw w niebo, zawracam.
Nie znam tej trasy ale czuję, że kolejnych 450 kilometrów mogę nie dać rady. Motor jest już dojechany i ma parę pamiątek. Coś mi tu nie gra, zbyt trudno jak na odcinek szybkiego rajdu.

Zgadłem?


Kilka dni później miał tędy jechać rajd AfricaEcoRace. Odcinek odwołali.

Żyję?


Mauretanię robię bardzo szybkimi szutrami po zachodzie. Jestem już solidnie wypruty z sił, czuję że motors podobnie ledwo zipie.

 

 


01.01.2015 wcześnie rano. Granica z Senegalem.

Chłopcy w mundurach skubią mnie z całej kasy, zostawiając mi dwa euro w monecie.
Do Dakaru zostało mi jakieś 350 km.

Jadę delikatnie jak niedzielny dziadek borowy bo motors nie ma zawieszenia z przodu, silnik ma połowę stanu oleju, do tego zalany jest przekładniowym. Ja czuję się podobnie.


Późnym popołudniem zatrzymuję się nad brzegiem Lac Rose gdzie finiszowały Dakary z metą w Dakarze.

 

Dokładnie rok wcześniej rozpocząłem przygotowania do tego rajdu.

365 dni pracy, żeby teraz nie czuć niczego innego poza kompletną, największą, najbardziej szczerą i nieprawdopodobnie silną wdzięczność. Wdzięczność dla Mimoun.


Nie zrobiłem tego co planowałem. Nie przejechałem całej trasy afrykańskiego rajdu, brakło mi kilka odcinków.
Zrobiłem jednak coś czego nie planowałem. Przeżyłem.

 

Korzystając z gościnności idę spać. Jutro samolot.

 

 


20.01.2015
Nie wiem ile teraz potrzebuję dni ale jedynym prawdziwym podziękowaniem dla Mimoun może być film, nad którym właśnie rozpoczynam pracę.

Po moim powrocie do Gdańska rozpoczął się ten prawdziwszy Dakar w Ameryce Południowej.

O pierwszej tragedii dowiedziałem się po czasie, kolejna była równie trudna.

Na zakończenie jednak nasi triumfowali.

 

Ciekawe i trudne scenariusze przypisane są do słowa Dakar.

 

 

Do zobaczenia w iDakar. Tomek

 

zobacz kilka dodatkowych zdjęć z wyjazdu - link

imprezy off-road, rajdy 4x4, land rover, range rover, turystyka alternatywna, wyprawy 4x4, wyprawy off-road, land rover off-road
Szybki kontakt:
Tomek Staniszewski

Copyright [c] 2007-2015 4x4 FREE Off Road Club! All rights reserved.

Projekt i wykonanie: demeco.pl