Free zine
+ archiwum wiadomościHolandia - w poszukiwaniu off-roadu
Tegoroczny wyjazd wakacyjny postanowiłem z dzieciakami, że zrobimy w kierunku Holandii.
Jednym z elementów miało być poszukiwanie off-roadu. Tak off-roadu w Holandii ;)
Oczywiście pomysł durny jak oglądanie wiadomości na TVP1 czy jakichkolwiek innych faktów.
Guzik znależliśmy tego off-roadu nie mniej było idealnie jak na wyjazd wakacyjny.
W przyrodzie ponoć musi się wszystko zgadzać, zatem skoro nie było terenu nawet najbardziej płaskiego to motoryzacyjny klimat uzupełniło kilka ciekawych zdarzeń plus jazda enduro po wyasfaltowanych ścieżkach.
W maleńkiej mieścinie koło Delft można tylko cudem wypatrzyć niepozorną halę, pełną klasyków.
Hala ma dwa poziomy:
1. Piętro - pełne setek aut i motocykli w stanie kolekcjonerskim
2. Parter - takiej samej wielkości przestrzeń ze sprzętem czekającym na renowację lub klienta, który sam ją sobie przeprowadzi.
Ja potrzebowałem kilku dni, żeby ochłonąć i szczerze polecam te alejki podzielone na klasyczne Włochy, Anglię, Niemcy, USA i resztę cudów. I nie jest to muzeum. Taka kolekcja, jak się kto uprze i ma wolny bagaż dolarów to można coś nabyć.
A zejście do komnaty na parterze było chyba jeszcze lepszą frajdą.
Sorki za jakość fot ale tam było ciemnawo a GoPro sobie z tym słabo radzi.
Do kompletu jakieś dwa dni później wpadliśmy na największy złomowiec Porsche, u kolegi Van Zweedena w południowej prowincji Zeeland.
Tam miałem kupić swoje pierwsze w życiu Porsche 944.
Sytuacja o tyle ciekawa, że moja przygoda z Van Zweedenami miała miejsce jakieś 12, może 13 lat temu.
Byłem umówiony na sobotę, że pooglądam sobie i coś wybiorę z licznej wtedy oferty 944 (wtedy jeszcze handlowali samochodami, teraz Van Zweeden to głównie sprzedaż części).
Po drodze coś się popieprzyło, a przed samą miejscowością był duży korek, jakieś roboty drogowe.
Pod bramę składu Porsche podjechałem w punkt zamykania ów przybytku i miły jegomość poinformował mnie, że "see you on Monday".
Lekko zdumiony postanowiłem, że skoro Ci od Porsche to takie Wacki, nie chcę i nie kupuję.
Jakiś rok później kupowałem w Holandii swojego pierwszego Land Rovera, 200 tdi Disco.
Z drugiej strony ciekawe czym bym się dzisiaj zajmował, gdyby Misio od bramy jednak mnie wpuścił?
Teraz kiedy o tym rozmawialiśmy, powiedział..."fuk, mogłeś do mnie wtedy zadzwonić"...
Udało nam się też zahaczyć o jakieś amatorskie wyścigi na starym torze Formuły 1 w Zandvoort.
Najpierw jeździły wszelakie wydumki, głównie z Porsche i BMW, a później motorsy mocno plastikowe.
Pięknie położony tor, tuż za plecami widowni ciągną się wydmy i młeże stosunkowo północne.
Szczerze polecam Holandię. Od samiuśkiego południa do samej północy.
Zupełne zero off-roadu, zupełnie nie ma gdzie rozbić namiotu, zupełnie było super!!!
Idealne miejsce żeby pojachać tam po Ukrainie i przed kolejnym wyjazdem w teren ;)
Pozdrixy
Tomek